Czas pandemii to na pewno dobry moment, aby zamiast egzotycznych wakacji, wybrać podróż do miejsc, które zazwyczaj jedynie mijamy samochodem mknąc do toskańskich miasteczek czy na alpejskie stoki. Jeżeli nie zakochaliście się jeszcze w Lubuskim czy Dolnym Śląsku, niezmiennie atrakcyjna pozostaje czeska Praga i Morawy. Zarówno kosmopolityczna metropolia, jak i kraina urokliwych miasteczek ubarwionych spuścizną władającego tam do drugiej wojny światowej rodu Lichtensteinów, oferują nie tylko dobrą kuchnię, ale najbardziej obecnie pożądane i modne wina naturalne.
Zazwyczaj nie kojarzymy naszych południowych sąsiadów z winem, ale z piwem, którego gatunków warzonych w czeskich browarach nie sposób zliczyć. Taki obraz Czechów kreowała m.in. opisująca zaułki Pragi proza nieodżałowanego Bohumila Hrabala, wpisująca się w tradycję pábiteli – bywalców knajp opowiadających przy piwie cudowne, po części zmyślone historie. Większość ludzi kocha ją właśnie za atmosferę serdeczności, senności i surrealizmu oraz ciepłą ironię. Sposób, w jaki Hrabal patrzył na świat i własne życie, można być może jeszcze przypisać niejednemu mieszkańcowi Pragi, ale z pewnością większości morawskich Autentystów – winiarzom, którzy są obecnie na językach entuzjastów wina.
Historia uprawy winorośli na obszarach Republiki Czeskiej sięga jeszcze czasów rzymskich i w zasadzie nieprzerwanie trwa aż do dzisiaj. Oczywiście w okresie socjalizmu nastąpiła nacjonalizacja prywatnych winiarni, a wino nie najwyższej jakości zaczęto produkować w dużych zakładach, które jednocześnie wprowadzały nowe technologie, mechanizację i odmiany winorośli lepiej przystosowane do miejscowego klimatu. Koniec gospodarki planowej nie wpłynął drastycznie na poprawę jakości win. Stało się to dopiero na początku wieku, gdy wiedzę zdobytą za miedzą, w austriackich winiarniach, zaczęto wykorzystywać przede wszystkim w garażowych projektach winiarskich na leżących na południowym wschodzie kraju Morawach.
Region na południe od Brna pozostaje pod wpływem klimatu kontynentalnego. Mimo że okres wegetacyjny jest tam dłuższy niż na zachodzie Europy, to lata są często bardzo ciepłe, co przyspiesza dojrzewanie winogron i umożliwia uprawę nawet późno dojrzewających odmian. Na wapiennych glebach regionu Mikulovskiego świetnie udaje się mineralny, świeży ryzlink vlašský, czyli welschriesling, na który mówi się tu vlašák. Kamieniste gleby ziemi Znojemskiej sprzyjają uprawie takich szczepów jak ryzlink rýnský (riesling, popularny ryniak) i veltlínské zelené (grüner veltliner). W okolicy Znojmo i na granicy z Austrią świetnie udaje się müller-thurgau, zwany na Morawach po prostu milerką. W cieplejszej strefie Velkopavlovickiej na wapiennych iłach, marglach i piaskowcu najlepsze rezultaty dają odmiany czerwone: svatovavřinecké (sankt laurent), frankovka (blaufränkisch) oraz pinot noir. Z kolei położony wzdłuż granicy ze Słowacją region Slovácko dostarcza wina o bardzo różnicowanym charakterze.
Dzisiaj obok nowoczesnych winiarni, takich jak Sonberk czy Gotberg z przepięknymi widokami na wzgórza Pálavy, wytwarzających świetne wina nagradzane na międzynarodowych konkursach, funkcjonuje spora grupa winiarskich indywidualistów, którzy odradzają porzucone w czasach mechanizacji parcele z kilkudziesięcioletnimi krzewami winorośli, hołdują nie tylko tradycyjnym metodom uprawy, ale także naturalnym sposobom winifikacji. Mimo że nie odrzucają osiągnięć współczesnej biochemii, starają się ją mądrze wykorzystywać i tylko w niezbędnym zakresie. Ich pomysł na prawdziwe terroirystyczne wina jest prosty: z jednej strony minimalna ingerencja technologiczna w proces winifikacji, nikłe wykorzystywanie chemii przy uprawie winorośli i wytwarzaniu wina, z drugiej natomiast fermentowanie tylko zdrowych winogron, szacunek dla natury i ludzi.
W 2008 roku z inicjatywy Richarda Stávka, który wytwarzał w taki sposób wina już pod koniec lat dziewięćdziesiątych, przy zaangażowaniu Oty Ševčíka i Bogdana Trojaka, powstało pierwsze stowarzyszenie Autentystów. Swój akces do niego zgłosili Petr Koráb, Zdeněk Vykoukal, Petr Kočařík, Jaroslav Osička, a później m.in. Petra Brédová i Jaroslav Tesařík. W 2016 roku stowarzyszenie dokonało ponownej rejestracji z nazwą „Autentista Moravia Magna”, aby połączyć winiarzy z całego obszaru historycznych Wielkich Moraw.
Popularność morawskim winom przyniosła nie tylko bezkompromisowa postawa, wysoka jakość, przemyślana promocja całego regionu, ale także sukces ich angielskiego importera – Basket Press Wines. Dzięki wysiłkom Jiříego i Zainab wina z Moraw i Słowacji znajdują się w listach win wielu najlepszych londyńskich restauracji, takich jak Sat Bains, Moor Hall, Pollen Street Social, Sager+Wilde, Noble Rot, Hide czy Rovi. Podobną rolę w Polsce odgrywa niestrudzony Zbyszek Gluza, Ślązak z Cieszyna. Największym jednak promotorem morawskich win pozostaje Bogdan Trojak, winiarz (z winnicą w Velké Žernoseky), pisarz, tłumacz polskiej literatury i twórca festiwalu „Praha pije víno”. To on stworzył neologizm Autentyści (Autentisté), który stał się także znakiem towarowym używanym przez producentów win naturalnych.
Główną bazą Autentystów w Pradze jest powołana do życia przez Trojaka winiarnia Veltlin na Karlínie, gdzie do serów, wędlin i pasztetów od lokalnych rodzinnych producentów podaje się nie tylko autentyczne wina z regionów winiarskich dawnej monarchii habsburskiej (m.in. Franza Weningera, Meinklanga czy Strohmeiera), ale także rzemieślnicze piwa (np. Other Eyes od Métaphore). Wraz z Antonínem Suchánkiem Trojak jest także współtwórcą znajdującego się w samym sercu Starego Miasta wine baru Authentista, gdzie kilkaset win naturalnych z Czech i Moraw, Węgier, Słowacji, Austrii, Niemiec czy Gruzji uzupełnia lista ponad stu szampanów (m.in. Pierre Gerbais, Egly-Ouriet czy Fleury). Podaje się je do starannie wyselekcjonowanych serów, suszonych szynek i różnego rodzaju oliwek lub „mis fermentacyjnych”, które łączą lokalne warzywa i mięso z przynajmniej jednym sfermentowanym składnikiem.
Morawskie wina obecne są w Pradze zarówno w popularnych wine barach, nowoczesnych bistro, jak i restauracjach proponujących kuchnię fine dining. W wyróżnionej gwiazdką przez przewodnik Michelin restauracji Field, której kuchnia oparta jest na oryginalnych sezonowych składnikach i tradycyjnych recepturach i ascetycznej, wręcz naturalnej formie prezentacji, do menu degustacyjnego obok Chablis Grand Cru od Patricka Piuze proponuje rulandské šedé (pinot gris) Jaroslava Osički. Z kolei w bistro The Eatery, serwującym czeską kuchnię w nowoczesnej odsłonie, obok czeskich i morawskich podaje się wina od butikowych producentów podchodzących z szacunkiem do natury z Austrii, Niemiec, Francji i z Włoch. Imponującą selekcję szampanów i burgundów uzupełniają oczywiście autentyczne butelki, m.in. musujący neuburger (pét-nat) od Korába, Vox in Excelso (frankovka) z Dva Duby czy pinot noir od Petra Nejedlíka. Czerpiąca inspiracje z kuchni skandynawskiej Eska (Michelin Bib Gourmand), udane połączenie restauracji, piekarni i kawiarni, oferuje nie tylko chleb na zakwasie z chrupiącą skórką czy eksperymentalne drinki, ale także interesującą kartę win z veltlinem od Zsolta Sütő (Strekov 1075), identyfikującego się z Autentystami szalonego Węgra mieszkającego na Słowacji, czy pomarańczowe sauvignon blanc od Brédovej. Výčep, jeden z dobrze rokujących pubów, łączący prostotę i minimalizm, proponuje nowoczesną interpretację kuchni z Wołoszczyzny Morawskiej. Na przykład do klopsów z dzika z podsmażaną cebulą, domowym ketchupem i majonezem truflowymi oraz korniszonem można zamówić pinot noir od Jaroslava Springera, który otworzył winiarnię w 2004 roku w morawskich Bořeticach wraz z byłym ambasadorem USA w Czechach, Craig’iem Stapletonem i prawnikiem Benjaminem Stapletonem.
Mimo że wino odgrywa w kulturze czeskiej ważną rolę, to pozbawione jest zupełnie snobistycznej otoczki, którą wino posiada w Austrii, na Węgrzech czy nawet w Polsce. Bezpretensjonalne morawskie wina, na co wskazują nie tylko ich nazwy (np. Stávek nazwał swoje wino „Frot”, bo winogrona frankovki dostał od Oty Ševčíka), ale i etykiety, odgrywa przede wszystkim rolę towarzyską. Są często nieskomplikowane, codzienne, wyjątkowo lokalne. Prawdziwie środkowoeuropejskie.
Mówi się, że mieszkańcy naszej części Europy zamiast historii opowiadają anegdoty, ponieważ to nie my ją tworzymy, ale jesteśmy jedynie uczestnikami historii tworzonej przez naszych potężniejszych sąsiadów. Jeden z bohaterów „Pociągów pod specjalnym nadzorem” nie bez racji mówi: „Wiecie, czym są Czesi? To śmiejące się bestie”. Jeżeli nie wierzycie, że śmiech, dystans wobec wielkich spraw i auto-ironia mogą nas uratować przed melancholią bezsilności, to w sierpniu pojawcie się w Boleradicach na Autentikfest, kultowym festiwalu Autentystów.