Magda Starska zainteresowała się długim na kilka kilkaset metrów murem na rogu ulic Roboczej i Przemysłowej. Zainteresowała się na nowo, bo chociaż mieszka niedaleko, to już zdążyła się do niego przyzwyczaić na tyle, że przestała go zauważać. Jak kret, który nie widzi świata poza wydrążonymi korytarzami. To, co kryje się za murem okazało się jednak jeszcze ciekawsze. Planowała więc wygrzebać z muru kilka cegieł, aby każdy miał szanse zobaczyć ukryty za nim świat. Nie udało się jednak znaleźć właściciela, a zatem i uzyskać zgody na takie działanie. Mur okazał się nietykalny, choć jest dziś już tylko spadkiem po minionych czasach i w zasadzie nie do końca wiadomo, w jakim celu tu nadal stoi. Z tego powodu trzeba też było się z nim obchodzić ostrożnie, przykleić do niego kolejną ścianę, a nad niej wmurować okna – przytulny symbol domowego zacisza. Wydaje się, że już sama konstrukcja przyciągała uwagę, wzbudzała ciekawość oraz zachęcała, aby odkrywać, wspinać się i spełniać marzenia o widoku na otwartą zieloną przestrzeń. Kojący widok miał też przypominać o tym wszystkim innym, co na co dzień zabiera nam tę możliwość. Odpowiedzieć na pytanie, czy w mieście da się jeszcze patrzeć daleko i ze spokojem? Wernisaż instalacji poprzedziło spotkanie z Magdą, połączone z promocją książki pod redakcją Jakuba Banasiaka, które poprowadziła Maria Rubersz. Sam wernisaż odbył się w formie „domowych” warsztatów, którym towarzyszyło wspólne biesiadowanie (z herbatą, samodzielnie upieczonym ciastem i rozmowami przy stole).